niedziela, 7 lipca 2013

MaxSentymentalny: 4. Love, being in love, both...

A w tym wszystkim było dla mnie coś wyjątkowego. Jedzenie wspólnych kolacji i śniadań, czasami obiadu. Wspólna niedzielna msza. Oddawanie swojej bluzy i swetra, kiedy było jej zimno. Leżenie w łóżku i napawanie się bliskością. Szeptane słowa, które dawały poczucie, że jest się ważnym. Zapach - jedyny w swoim rodzaju magnetyzm, którym mogłem napawać się bez końca. Trzymanie dłoni w dłoniach. Spojrzenia i błyski w oczach - jedynych, których nigdy nie potrafiłem przejrzeć. Poczucie bycia potrzebnym. Trudne chwile, które na początku nas wzmacniały, ale były zapowiedzią końca, też były ważne. Zaplątanie ciał. Szybkie chwile uniesienia i powolne uwodzicielskie ruchy ciała. Przyglądanie się jak rozmawia ze znajomymi i sprawdzanie czy jest bezpieczna. Gotowość do oddania życia za drugą osobę. Trzymanie w ramionach. Letnie spacery. Rozgrzewanie ciała ciałem. Uśmiechy i czułe wyznania, które były jak siedzenie bardzo blisko ognia. Pamiętam wszystko, ale... zaczynam tracić szczegóły.

Siedzę na balkonie, dochodzi pierwsza w nocy. Od tak pomyślałem, że warto napisać. Wyrazić myśli i uczucia, prowadzić samego siebie dalej i dalej, od co taka piękna gwieździsta noc. Takie noce warto tracić na myślenie o miłości. O tym co przeminęło. Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego kogoś kochacie, ale nie pragniecie tej osoby? Dla mnie to proste. Oddzielam to grubą kreską. Miłość zdarza się od samych narodzin. Kochamy ciało, które nas wydaje już będąc małą zapowiedzią dziecka. Brzuchem matki, który porusza się razem z nami. Potrafimy kochać od samego początku. Rodzice, rodzeństwo, przyjaciele...

Taka nauka z której wynika dobroć. Możemy pokochać zwierzęta, drugiego człowieka. Potrafimy oddać za niego życie i to już tak wiele. Z czystej dobroci i miłości do niego. W tej chwili widzę siebie oddającego życie za wszystkich, których utraciłem, którzy zostali mi odebrani. Ale przecież nie o tym chciałem pisać.




Miłość i zakochanie to dwie różne rzeczy. Widzisz... to taka prosta - zagmatwana sprawa. Bo kiedy kogoś kochasz, to ta osoba jest ważna i boli jej brak, zastanawiasz się jakby to było gdyby była blisko. Czasami tęsknisz bardzo, ale kiedy jesteś w kimś zakochany/a, to wyobrażasz sobie dotyk ust, dłoni na swoim ciele, tęsknisz tak bardzo, że ból odbiera ci świadomość niczym wbijające się w ciebie tysiące drzazg. Pożądanie drugiej osoby jest nie do zniesienia. Łzy, które wylewasz nocami, przedmioty przywołujące wspomnienia - mające w sobie coś wyjątkowego. Dające wspomnienie bezpieczeństwa i spokoju, które czułeś/aś przy tej osobie. Znam to doskonale. Wiatr jest chłodniejszy, słońce bardziej piecze, sny pozwalają uciec na moment w krainę dzięki której czujesz tę osobę znowu i znowu, jakby wszystko wróciło.

Wiem, że to boli. Utrata takiej osoby. Potrafię powiedzieć, że często możemy zakochać się na wieczność. Taki głos poruszyłby naszym ciałem w grobie. Obudziłby z najgłębszego snu i dodał nam siły, żeby biec szybciej na ratunek. Uczyniłby nas niezniszczalnymi, przynajmniej duchowo. Wsparcie takiej osoby daje tak wielką moc, że moglibyśmy zrobić wszystko, ze wszystkiego się pozbierać. Dokonać dla niej niemożliwego.

Sytuacja w której ktoś nas kocha, a nie jest w nas zakochanym tak jak my w tej osobie jest trudna. Ciężka i bolesna.

Podnieść się? Nawet ja nie wiem jak to zrobić, ale czas leczy rany. Jeśli mamy go wystarczająco dużo, to możemy wytrzymać prawie wszystko. Prawie. Wszystko zależy od nas...

Maxsentymentalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz