sobota, 19 stycznia 2013

ROZDZIAŁ IV

Święta, magia w każdym oddechu...


W domu od zawsze mieliśmy własne tradycje, które powstawały, kiedy byłem mały. Robiliśmy wszystko tak samo każdego roku. Atmosfera była wspaniała. Magia świąt. Dla każdego to coś innego. Ale w mojej rodzinie mogliśmy ją jeść z powietrza i nigdy się nie kończyła, była jak słodkości babuni. Mama mówiła, że to dlatego, że się tak bardzo kochamy, tata żartował, że to przez ciasta, które piecze. Ja jako mały chłopiec kiwałem głową potwierdzająco czy mówiła to mama czy tata.

Rano rozmawiałem z Julią i jej rodzice chcą jechać za granicę na święta. W ciepłe kraje. Też zwariowani ludzie, Ona mówi, że nigdy nie doświadczyła tej magii o której mówiłem. Rozmawiałem z jej rodzicami i pozwolili, żeby została u nas na święta. Może to i karierowicze, ale czasami mają otwarte serca. Muszę tylko porozmawiać z moimi rodzicami.
Mama w kuchni, ma na sobie fartuch i coś pichci. Tata ogląda wygrywającą Justynę Kowalczyk. Klasyk.

Mamo, mam sprawę. Właściwie pytanie... - Spojrzała na mnie pytająco i uniosła brwi do góry. - Rodzice Julii jeżdżą na święta w ciepłe kraje, a ona nigdy nie miała tak naprawdę świąt takich jak my... - Uśmiechnąłem się krzywo. - Jej rodzice już się zgodzili. Czy mogłaby spędzić te dni u nas? 


Moja mama zaczęła się zastanawiać, a ja siedziałem w kuchni jedząc ciastka i popijając herbatką. No pięknie. Zastanawiaj się do wieczora. Musiałem coś zrobić.


Mamoooo... Bardzo proszę. To jej marzenie, prawdziwe święta... - Uwierzcie lub nie zrobiłem słodkie oczy i błagającą minę. Musiałem wyglądać jak szczeniaczek proszący o słodkości.

Ale podziałało. I kiedy tylko się zgodziła rzuciłem się jej na szyję i ucałowałem w policzek.

Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - pokrzykiwałem radośnie - Pójdę do niej i jej powiem. Dziękuję. 


Tata stał opierając się o futrynę i śmiejąc ze mnie, a kiedy się ubierałem wypytał mnie czy mam już prezent dla niej, czy jestem przygotowany. Oznajmił mi też, że śpię na kanapie, a ona w moim pokoju, będzie mnie pilnował i mam być odpowiedzialny. Tak. Mój tatko.


Pobiegłem szybko do niej. Drzwi otworzyła mi jej mama i powiedziała, że dziewczyna jest w swoim pokoju. W ich mieszkaniu nie pachniało świętami. Nie było czuć choinki, ani zapachu ciasteczek. Ale była ona.

Musimy porozmawiać kochanie - szepnąłem jej do ucha, kiedy zobaczyłem, że piosenka, którą odpaliła dobiegła końca, a słuchawki tego nie zatrzymają. Siedziała plecami do wejścia i zawsze jej powtarzałem, że powinna inaczej ustawić biurko, bo ją okradną i nawet nie zauważy. Odpowiadała mi zawsze, że lubi jak ją zaskakuję. Cała Julia. Odwróciła się powoli i cmoknęła mnie w usta.

Może najpierw się ze mną przywitaj? - zapytała ciągnąc mnie w stronę łóżka na którego końcu leżała walizka.

Cześć Maleńka - zapytałem spokojnie siadając i całując ją w usta bardzo krótko. -  wybierasz się gdzieś?

Zrobiła smutną minę i wydęła usta.

Nie chcę - szepnęła. - ale muszę.

Nie puszczę cię nigdzie - oznajmiłem. - Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.

Spojrzała na mnie pytająco i zrobiła głupią minę. Jakbym kazał jej podpalić dom i zatańczyć taniec radości, kiedy zacznie padać.

Spędzisz ze mną święta? U mnie? proszę... - zapytałem próbując zrobić taką samą minę jak przy mamie.

Ja chętnie, ale moi rodzice nigdy się nie zgodzą.


A jeśli powiem ci, że już to zrobili i wszystko załatwione? - zapytałem z szerokim uśmiechem.


Chcesz powiedzieć, że moi rodzice pozwolili mi zostać w Polsce na święta? U Ciebie, z Tobą? - zaśmiała się i pobiegła na schody pytając rodziców czy sobie nie żartuję. Słyszałem krzyki radości. A kiedy wróciła rzuciła się na mnie i zaczęła mocno całować.

Chyba dostanę później jakąś specjalną nagrodę, co? Taką dla najlepszego faceta we wszechświecie? - wymruczałem jej do ucha.

Wspaniale zapowiadały się te święta. Uwielbiam, kiedy wszystko się tak układa.

Kilka godzin później byliśmy już u mnie w domu w którym powitali nas moi rodzice. Cieszyli się, że będzie nas więcej na święta. Są wspaniali. Nie wiem jak wyglądałoby moje życie gdyby nie byli mi aż tak przychylni. Albo gdyby nie kochali mnie aż tak bezgranicznie, bo do tego to wszystko się zbiega.
Julia pobiegła do kuchni, żeby pomóc mamie, a ja kręciłem się po domu. Wieczorem wdrapałem się po drabince na strych i używając latarki odnalazłem karton z napisem OZDOBY, który nabazgrałem markerem kilka lat wcześniej. Zszedłem powoli po drabince, która chwiała się we wszystkie strony i pobiegłem po schodach do salonu w którym ustawiliśmy choinkę.

Kto chce ubrać moją choinkę? - zapytałem z uśmiechem na ustach stając w progu.

No i się zaczęło. Otworzyłem te święta najlepiej jak mogłem. Zrobiliśmy dużo zdjęć.
Magiczny moment, móc się przełamać opłatkiem z kimś kogo się kocha najbardziej na świecie. Móc ze spokojem słuchać, jak ona szepcze, że chciałaby spędzać tak każde kolejne święta, ze mną. Mój szeroki uśmiech. To niesamowite jak w bardzo krótkim czasie wszystko może się zmienić. Miałem wiele marzeń i pragnień. Kiedy pokochałem tę dziewczynę, która stoi przede mną i spogląda mi w oczy wszystko odwróciło się do góry nogami. Żyję dla niej. Spełnianie jej marzeń jest najważniejsze. Rodzice już dawno usiedli, a my dalej szeptaliśmy sobie życzenia.
Była kolacja, były kolędy, były prezenty. W każdej sekundzie mogłem zamknąć oczy i poczuć, że otaczają mnie ludzie, których zawsze będę kochał bezgranicznie. To ten rodzaj miłości przy której nikt nie może nam przeszkodzić. Bo nie jest ważne gdzie będziemy, zawsze będziemy pragnąć bycia obok siebie. Pomyśleć, że jeszcze niedawno byłem łamaczem kobiecych serc. Kiedy patrzę za siebie... ciężko mi powiedzieć, co tam zostawiłem. Może to wycięta ścieżka w środku lasu, której potrzebowałem, żeby dojść do tajemniczej polany na której spotkałem piękną i silną kobietę. Może to same zgliszcza, które powstały, żebym mógł zrozumieć, że potrzeba mi szklanki wody, która ugasi pożar, letniego wiatru, który ochłodzi moje rozpalone ciało.
Święta zleciały zbyt szybko - jak dla mnie. Ale przecież Julia zostaje u nas aż do nowego roku. Spędzimy tyle czasu razem. Bardzo się na to cieszę. Ona jeszcze nie wie co planuję na następne dni. Mam nadzieję, że wszystko się uda.

6 komentarzy: